piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 37

-Loui nie przejmuj się.... ona nie była ciebie warta...- pocieszałem Lou
-Hazz... Mike mam prośbę...
-jaką?- zapytałem
-zostańcie tu dziś na noc...
-emm...- nie wiedziałem co na to Mike
-jasne Louis- Mike uśmiechnął się szeroko, obejmując mnie w pasie.

***2 godziny później***

Leżałem wtulony w Mike'a, i bawiłem się jego palcami
-Mike... jutro masz wizytę?
-tak szkrabie... pojedziesz tam ze mną?
-a jak myślałeś? Jasne że tak kochanie- musnąłem jego usta, od razu oddał pocałunek, a jego ręka powędrowała pod moją koszulkę
-Hazz... zróbmy to jutro...- szepnął gładząc ręką po moim torsie
-chcesz? -zapytałem z nutką zdziwienia i nadziei w głosie
-jeśli się zgodzisz...
-zgadzam się... jutro wieczorem Mike...- uśmiechnąłem się słodko do niego, odwzajemnił uśmiech muskając moje usta. Wtuliłem się w jego tors. Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę na różne tematy. Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez niego, jak pomyślę, że może umrzeć, serce mi pęka. Dzięki niemu się pozbierałem, pogodziłem z Tomlinson'em. Boję się... tak strasznie o niego... ale fakt że zaproponował mi jutrzejszy wieczór, to znaczy, że mi ufa...Popatrzyłem się na niego, spał już. Uśmiechnąłem się i pogładziłem jego policzek dłonią, a po moim policzku spłynęła łza... Uśmiechnął się przez sen, ułożyłem się wygodnie i zasnąłem.
Kocham go i nie chce go stracić...

3 komentarze:

  1. Dlaczego nie ma Larrego ??? ;C Ja tak chcę jakieś larry moments ... plisss :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, więcej Larry moments :D

    OdpowiedzUsuń