... nie było go! Biegłem na miejsce odlotu samolotu. Właśnie startował płakałem. Popatrzyłem się w okno samolotu i zauważyłem mojego LouLou. Też płakał! To było straszne teraz dopiero zrozumiałem jak bardzo go kocham i nie mogę bez niego żyć. Pobiegłem kupić bilety na najszybszy lot do Dublina. Okazało się, że jest dopiero za tydzień. Pojechałem do domu i od razu rzuciłem się na łóżko.Następnego ranka postanowiłem pojechać na ten tydzień do Nialla mam nadzieję że pozwoli mi przenocować. Spakowałem szybko swoje rzeczy i pojechałem. Podróż zajęła mi niecałe 30 minut. Gdy już stanąłem przed drzwiami mojego przyjaciela zadzwoniłem na dzwonek. Nie czekałem długo. Po nie całych 2 minutach otworzył mi.
-Hazz co ty tutaj robisz?- Zayptał mnie lecz ja rzuciłem mu się w ramiona i wybuchłem płaczem. Chłopak tylko o mnie przytulił i wziął do środka. Usiedliśmy na kanapie i dalej wtulony w chłopaka dochodziłem do siebie.
-Możesz mi w końcu powiedzieć o co chodzi kochany?- uwielbiałem gdy mnie tak nazywał.
-Louis wyjechał do Dublina.- powiedziałem próbując nie wybuchnąć płaczem.- Miał mnie wziąć ze sobą ale nie zdążyłem na samolot. Nie mogłem wytrzymać sam w naszym mieszkaniu bez niego. Mogę u ciebie przenocować ten tydzień.
-TYDZIEŃ! Czemu tak długo?
-bo wtedy jest lot do Dublina.
-Nie przesadzaj pochodzę z Irlandii i mam samochód zbieraj się zawiozę cię tam.
-Naprawdę?
-Jasne stary, chodź szkoda czasu. - Po tych słowach rzuciłem mu się na szyję kolejny raz.
Hej kochani! Przepraszam was za to, że nie dodawałam tak długo ale nie miałam weny. Dziękuję ze wszystkie miłe komentarze KOCHAM WAS!! ♥♥♥♥♥

Było pięknie! Widziałem w oczach mojego chłopaka łzy. Od razu go przytuliłem na co on wtulił się we mnie jak małe dziecko: